Znacie taką sytuację, w której strach jest silniejszy niż racjonalne działanie w konfrontacji z przemocą?
Dzisiaj kilka słów o przemocy występującej w związkach i toksycznych relacjach…
Jedną z głównych przyczyn, dla których tkwimy w toksycznych związkach jest lęk, zastraszenie i niepodejmowanie działań, które mogłyby uwolnić nas od przemocy.
Znacie często używane pojęcie syndromu sztokholmskiego ?
Syndrom sztokholmski to stan psychiczny, który pojawia się, gdy ofiara przemocy identyfikuje się ze swoim sprawcą i łączy się z nim emocjonalnie. Można wręcz mówić o miłości do kata i obronie swojego oprawcy.
Czemu tak się dzieje? Czemu na to pozwalamy i jak to przerwać?
Źródłem jesteśmy my sami. Nasze niskie poczucie wartości i wysoka zależność od partnerów sprawia, że pozwalamy na sytuacje, które nas w tym jeszcze bardziej utwierdzają. Po pewnym czasie tylko ta rzeczywistość wydaje nam się bezpieczna i wiemy, czego się spodziewać. Nierzadko nawet usprawiedliwiamy taką sytuację i naszego oprawcę i przypisujemy sobie winę za przemoc. I to wypaczone poczucie lojalności – rozstrojenie między chęcią ucieczki a poczuciem, że muszę trwać przy sprawcy przemocy…
Ciągłe przyzwolenie na przemoc psychiczną powoduje w nas normalizacje tej sytuacji i przekraczanie kolejnych granic przez oprawcę. I ten wstyd, żeby nikt się nie dowiedział. Wiecie o czym mówię prawda?
Zatrzymajmy się tutaj na chwilę – co by się stało gdyby ktoś się dowiedział, że w naszym związku jest przemoc psychiczna a może i fizyczna i że na to pozwalamy?
Że coś z nami jest nie tak, że jesteśmy przegrywami, ofiarami i właściwe to nam się to należy?
A może jest tak, że ukrywamy się przed samym sobą? Pomyślcie nad tym…
Fakty są takie, że zawsze sprawcą przemocy jest właśnie oprawca, nie my jesteśmy źródłem i nie my ją prowokujemy.
Wiemy, że to poczucie cierpienia wynika z działania tej osoby na nas i naszej za słabej reakcji na sytuacje powodujące poczucie wstydu czy zagubienia.
Pamiętajcie jednak, że milczenie nie jest złotem! Wiem, że niełatwo się skonfrontować, że wymaga to siły, odwagi i pewności siebie, ale milczenie to ciche przyzwolenie. Pomimo tego, że milczymy, kotłuje się w was ból i strach, jest to próba przetrwania, macie nadzieje że wszystko się skończy jak przemilczycie, ale tak się nie stanie ponieważ nikt się tego nie domyśli, bo przecież nikt o tym nie wie.
Możemy jednak iść do terapeuty lub zadzwonić na infolinię w poszukiwaniu pomocy u psychologa czy terapeuty czy prawnika. Dlaczego warto to zrobić?
Po pierwsze po to by w bezpiecznych warunkach móc to powiedzieć na głos, „to co przeszliśmy” lub przechodzimy, często powiedzieć to po raz pierwszy: chaotycznie, emocjonalnie przeklinając lub robiąc długie przerwy – dokładnie tak jak tego potrzebujemy. A po co przez to przejść ? Właśnie po to by uzyskać pomoc, by dowiedzieć się, że można się tak czuć, po to by zmierzyć się ze swoimi emocjami, by samemu się usłyszeć. Powiedzieć to raz, drugi, trzeci, by nas to nie raniło. Byśmy mogli przestać żyć w toksycznych związkach i zacząć działać.
A jak zacząć działać, dowiecie się z następnego posta z tej serii….
Skomentuj na Facebooku: