Emocjonalne ryzyko

Zastanawialiście się kiedyś, jak to się dzieję, że ku danej osobie popycha nas tak silny popęd, że przestajemy racjonalnie myśleć?  I nie liczy się nic innego niż instynktowne dążenie do przyjemności fizycznej i zaspokojenia zmysłowej bliskości z drugim człowiekiem? Czy to brak zasad moralnych czy podprogowa ucieczka od rutyny i nierozwiązywalnych problemów w naszym wewnętrznym życiu?
Trzeba być odważnym, żeby zaspokajać swoje potrzeby seksualne bez pruderii czy zahamowań i oddawać się zmysłowym odczuciom do utraty kontroli nad własnym ciałem. I nieważne czy w stałym związku czy poza nim. I czy jest Ci wtedy potrzebne uczucie? Bo skoro nie jest konieczne darzenie kogoś uczuciem, a cała rzecz sprowadza się do wybuchu niekontrolowanych przez nas hormonów, to czy takie zaspokojenie instynktu można traktować jako zdradę przekreślającą wieloletni związek? Do rozważenia w głowie każdego z Was…
A teraz kilka słów o pułapce związanej z hormonami z naukowego punktu widzenia. Hormony wspierają doznania seksualne niezależnie od tego czy kogoś kochamy czy nie. Podstępny hormon – dopamina – to hormon przyjemności, który potrafi tak oszołomić, że czujesz się jak na emocjonalnym haju. Kolejny hormon – oksytocyna – wydziela się podczas zbliżenia, która wzmacnia poczucie rozkoszy i odprężenia. Najbardziej zdradliwy jest jednak hormon o dziwacznej nazwie – wazopresyna – to hormon miłości, monogamii. Wydziela się podczas przytulania, obejmowania, czułości okazywanej po zbliżeniu. Nawet, gdy nie jesteśmy zainteresowani uczuciem, to ryzyko emocjonalnego pogrążenia jest całkiem spore. Sama oksytocyna, zwana także hormonem przywiązania, sprawia, że zaczynamy myśleć z czułością o osobie, z którą takie zbliżenie przeżyliśmy. A potem już tęsknimy, patrzymy co chwila w telefon i czekamy na następne spotkanie. I jesteśmy narażeni na atak uczuć, których być może wcale nie szukaliśmy…

Weź udział w dyskusji na ten temat:

https://www.facebook.com/permalink.php?story_fbid=145833596831400&id=109923773755716